- Do sportowców nie należysz - mówi Jack, gdy przestępujemy
przez próg kaplicy.
- Sam spróbuj pobiegać w koturnach - odgryzam się, po czym przenoszę wzrok z chłopaka na podłogę. Pod moimi stopami roi się od płatków białych róż. - Co to ma być?
- Zdaje się, że dziś tematem przewodnim jest niebo - odpowiada mój towarzysz. Po chwili spogląda na moją zdezorientowaną twarz i się uśmiecha. - Niebo i piekło to dwa ulubione tematy Amelii. Używa ich tylko w wyjątkowych okolicznościach. Gdy tematem jej ceremonii jest piekło na drodze spotyka się czerwone płatki róż, a gdy temat jest zupełnie inny - żółte.
- Od razu widać, że kiedyś byliście parą. - Jack krzywi się na dźwięk moich słów.
Idziemy wąskim korytarzem, który co chwila zakręca. Przypomina mi to labirynt. Tunel jest tak mały, że ktoś z klaustrofobią już dawno dostałby zawału. Kluczymy tak przez chwilę, aż mam wrażenie, że cała kaplica zrobiona jest z tych poskręcanych korytarzy.
W zasadzie nigdy wcześniej nie byłam wewnątrz niej, mimo że często koło niej przechodziłam. Głównie wynajmowała ją właśnie Amelia i jej rodzina. Jeśli moja matka albo ciotka odprawiała jakieś obrzędy, zazwyczaj robiła to w zachodniej albo północnej kaplicy.
Nagle dochodzimy do przezroczystej zasłony, zawieszonej u framugi wielkich wrót. Jack podnosi ją do góry, a ja przeciskam się, by przejść do głównego pomieszczenia. Wystrój aż zapiera dech w piersiach. Nie wiem czy to jakaś iluzja, ale kaplica zdaje mi się być dużo wyższa niż wydaje się z zewnątrz. Udekorowana jest w odcieniach niebieskiego, złota i bieli. Parkiet na środku jest w kształcie koła, a wokół niego ustawione są małe świece. Z kolei wokół nich krąg tworzą wszyscy z poziomu bogaczy. Do góry znajduje się gruba, złota belka, na której chyba opiera się cała konstrukcja. Przywiązana jest do niej niebieska szarfa, której koniec jest dokładnie na środku parkietu. Na belce stoi ubrana w białą, piórkową suknię dziewczyna o blond włosach. Ma na sobie maskę, ale jestem święcie przekonana, że jest to Amelia.
- Witajcie w niebie! - ogłasza jej melodyjny głos. - Gość honorowy właśnie przybył. Razem z towarzyszem jak widać.
Rozglądam się po twarzach ludzi. Wszyscy gapią się na nas z zaciekawieniem w oczach i szyderczym uśmiechem na twarzy. Czy ci ludzie wszędzie muszą węszyć plotki?
- Raczej przewodnikiem. - Uśmiecham się. Nie musiałam się zastanawiać kogo z nas nazwała "gościem honorowym", w końcu tu chodzi o moją siostrę.
Amelia skina głową, po czym obraca się i idzie po belce zgrabnie niczym kot. Otwieram szerzej oczy, czy ona naprawdę nie boi się tej wysokości? Dziewczyna macha ręką i ktoś wyłącza główne światło oraz puszcza muzykę. Melodia jest z pozoru spokojna, ale po chwili zaczyna wybijać mocniejszy rytm.
Szkolna gwiazda zeskakuje z belki, a moje serce dosłownie staje na moment. Dopiero, gdy dziewczyna chwyta się mocno szarfy, znów zaczyna bić. Światło reflektora jest skierowane na nią. Jak się okazuje szal jest podzielony na dwoje, więc Amelia najpierw owija jedną rękę, a potem drugą i rozdziela szarfę, trzymając się tylko na górnych kończynach. Nagle zaczyna machać lewą nogą wokół jednej z części materiału, okręcając ją sobie, a potem drugą. Następnie mocno łączy ze sobą nogi i uwalnia swoje ręce, po czym zaczyna się przechylać do przodu. Moje serce mocno łomocze, gdy Amelia łapie szarfę tuż pod swoimi nogami i ponownie ją rozłącza, a w tym samym czasie przechyla nogi do góry, zawieszając je jakimś dziwnym sposobem u góry materiału, zgięte w kolanach.
- Co to ma być? - Mój ton jest chyba zbyt emocjonalny, bo rozbawia Jacka.
- Próbuje ci zaimponować - odpowiada chłopak.
Ledwo odrywam wzrok od dziewczyny zawieszonej w powietrzu i spoglądam na jego twarz.
- Mi? - pytam ze zdziwieniem. Próbuje skupić się na nim, by nie patrzeć na prawie pewną śmierć Amelii, ale coś ciągnie mój wzrok w tamtą stronę.
- To chyba jej jedyna szansa. Nigdy nie chciałaś przychodzić na jej ceremonię.
- Ale nie musi się przez to zabijać!
Wstrzymuję oddech, gdy dziewczyna owinąwszy sobie jedną nogę obiema częściami szarfy, przechyla się do tyłu, opierając plecy na jakimś dziwnie utworzonym kółku z tego materiału.
- Ona już to robiła. Ćwiczyła chyba od zawsze, czasem jej pomagałem. - Uśmiecha się Jack. - Więc nie musisz piszczeć z przerażenia.
Dopiero teraz orientuję się, że z moich ust dobiega cichy pisk. Szybko zaciskam wargi. Blondynka w tym czasie znów łączy ze sobą nogi i zaczyna wspinać się coraz wyżej.
- Łączenie ze sobą nóg też pewnie przed tobą ćwiczyła - odgryzam się za wzmiankę o moim pisku. Chłopak otwiera szeroko oczy, a jego koledzy, stojący niedaleko nas parskają śmiechem.
- Na pewno częściej niż ich rozłączanie! - woła jeden z nich, a ja przewracam oczami.
- Z pewnością bliżej jej jest do świętości niż twojej dziewczynie - mówi do niego Jack, a chłopak robi się czerwony.
Amelia owinąwszy z powrotem obie stopy, robi w powietrzu szpagat, nie używając w tym celu nawet rąk. Moim zdaniem piórkowa sukienka nie jest zbyt dobrym strojem na takie wyczyny, ponieważ nasza droga świętoszka świeci swoimi białymi majtkami.
- Z pewnością - powtarzam słowa Jacka. - Zwłaszcza, że ujawnia przed wszystkimi kolor swojej bielizny.
Chłopcy obok mnie zanoszą się w śmiech, aż mam wrażenie, że zaraz eksplodują im od tego brzuchy. Za to mój "przewodnik" ma w oczach iskry, mówiące o tym, że z chęcią w tej chwili by mnie zabił. Uśmiecham się do niego niewinnie i przenoszę z powrotem wzrok na Amelię. Dziewczyna ponownie owija się w szarfę. Nagle spogląda w dół, po czym kładzie się w tym, co zrobiła. Wygląda to trochę jak kołyska. W pewnym momencie puszcza się, a ja wstrzymuję oddech. Moje serce łomocze jak szalone, a ciało wyrywa się do przodu, by ją złapać. Umysł każe mi jednak stać. Dziewczyna spadając, odwija się z szarfy. Dopiero tuż nad podłogą jej ciało się zatrzymuje, zwieszając na samym końcu niebieskiego szala.
- Mój Boże - mówię sama do siebie. Nie mam bladego pojęcia jak ona to zrobiła.
Gwiazda przedstawienia stawia nogi na podłodze, obraca się dookoła i zdejmuje maskę. Dziewczyna ma mocniejszy makijaż niż zazwyczaj, jakby chciała wyrazić swoją władczość. Po jej obu stronach pojawiają się jej pieski, ubrane za anioły. Ależ to oryginalne. Po chwili ruszają do przodu, skupiając swój wzrok na mnie.
- Niech będzie pochwalony nasz Pan - odzywa się przyszła kapłanka, a wszyscy jej wtórują. Jej głos jest znowu pełen powagi i wyrazu. - Oto mała próbka raju, który jest nam pisany. Może każdy wyobraża go sobie inaczej, pewne jest jednak jedno: my wszyscy, jako ci wybrani tam trafimy.
Amelia posyła wszystkim śliczny uśmiech, a ja przewracam oczami. Ciekawe skąd w niej ta pewność? A może akurat trafimy do czyśćca albo i piekła? Nigdy nic nie wiadomo.
- Jaka jest twoja wizja nieba? - Jack szturcha mnie w ramię.
- Nie wiem. Niebo, w górze, chmury, brama. Nie wiem w sumie. A twoja? - próbuje coś wybełkotać, ale ledwie mi to wychodzi. Ocieram pot z czoła, w tym niebie jest gorąco jak w piekle.
- Rajska wyspa, gdzie ciągnie się malownicze niebo i można wypocząć od wszelkich trosk.
- Wyspa? - Przyglądam się mu z ciekawością. - O tym bym nie pomyślała.
Jack się uśmiecha, a ja zakładam sobie kosmyk włosów za ucho.
- Są jednak wśród naszego poziomu osoby, które zboczyły z właściwej drogi. By się wykupić najlepsza jest ścieżka cierpienia. My jako wierni zawsze jesteśmy gotowi do pomocy takiej osobie - oznajmia Amelia. Chodzi wokół kręgu i patrzy każdemu w oczy. Nagle bierze od kogoś pięknie przyozdobioną świecę i ją zapala. Wszyscy zaczynają się schylać po małe świeczki przed nimi, które jeszcze przed chwilą tworzyły krąg, a następnie idą odpalić od dziewczyny ogień. Robię to samo co reszta. Gdyby nie uczucie, że Jade stanie się coś złego mogłabym stwierdzić, że ta ceremonia jest całkiem ładna.
Odpalając świecę od Amelii, widzę na jej twarzy jakąś dziwną powagę, której nigdy wcześniej nie zauważyłam. Gdy tylko odchodzę, dziewczyna zaczyna coś śpiewać. Trzeba przyznać, że ma ładny głos. Wszyscy bogacze ustawiają się ponownie w krąg, a nasza prowadząca klęka na ziemi i spogląda w dół. Rozglądam się na boki, by zobaczyć co robią inni, ale nikt się nie porusza. Po tej chwili ciszy blondynka podnosi się, znów posyłając nam uśmiech.
- Czas by zbłąkana dusza odnalazła swą drogę.
Tłum z mojej prawej strony się rozstępuje i ktoś wpycha na środek Jade, owiniętą w prześcieradło. Po chwili wszyscy zaczynają zdmuchiwać swoje świeczki. Moja siostra rozgląda się dookoła z przerażoną miną i trzyma mocno rąbek materiału, który ją przykrywa. Ludzie zaczynają pochodzić bliżej, pchać ją na różne strony, chwytać, odpychać i szarpać za prześcieradło. Ktoś odsłania jej nagie ramię i w tym momencie zdaję sobie sprawę, że jedyne co ma na sobie to ten materiał. Otwieram szerzej oczy. Ogarnia mnie coś pomiędzy złością, a obrzydzeniem. Zastanawia mnie także jak oni to zrobili? Może nafaszerowali czymś młodą? Jade zasługuje na jakąś formę kary, ale to jak się nią bawią wcale nie jest zabawne. Ciekawe czy postępują tak też z niższymi poziomami?
- Starczy! - wrzeszczę, a wszyscy momentalnie spoglądają na mnie. - To jest idiotyczne.
- Skoro lubi bawić się swoim ciałem - odpowiada mi Amelia. Zaciskam ręce w pięści, ale próbuje się opanować.
- Też mi niebo. - Przewracam oczami, myśląc o słowach powitania dziewczyny. - Nie będziesz tak gnębić mojej siostry. To miała być po prostu nauczka.
Krzyżuje ręce na piersi, a szkolna gwiazda spogląda na mnie wilkiem. Po chwili wyraz jej twarzy zmienia się na spokojny, co wprowadza mnie w lekkie zdezorientowanie.
- Dobra. Adam, twoja kolej - mówi dziewczyna. Spośród tłumu wychodzi brat Jacka, przynajmniej już wiem jak ma na imię. Źrenice Jade się rozszerzają, próbuje wycofać się do tyłu, ale jakiś dwóch chłopaków łapie ją za ramiona. Przyglądam się temu z dystansem, ale jednocześnie z zaciekawieniem. Nie mam pojęcia, co oni chcą zrobić.
Adam posyła Jade uśmiech, a ta zaczyna go wyzywać od najgorszych. Dwóch bogaczy, którzy przytrzymują moją siostrę wychodzą na środek, a chłopakowi ktoś podaje pasek. W zasadzie to też powinnam przerwać, ale strażnicy na placu również traktują nas tym narzędziem po tyłku. Choć w sumie to musi być bardziej upokarzające, jeśli twój były wymierza ci cios.
Nie chce mi się dłużej patrzeć na te błazenadę, która ma się nijak do prawdziwej wiary, tak moim zdaniem. Ale co ja mogę wiedzieć? Obracam się na pięcie i wychodzę z pomieszczenia. Przy którymś z zakrętów ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Obracam głowę i widzę twarz Jacka.
- Nie zostajesz do końca, by przypilnować Amelię? - pyta. Wyrywam się z pod jego dłoni.
- Już nic nie zrobi. Macie naprawdę idiotyczne zabawy - oznajmiam i idę przed siebie. Nie chce mi się na niego patrzeć.
- Faktycznie nie jest to zbytnio godne naszego poziomu - odpowiada chłopak, ku mojemu zdziwieniu.
- To po co się w nie bawicie? - Wychodzę na dwór i przechodzę jak najszybciej przez bramę. Mam ochotę przed nim uciec, ale z drugiej strony chce go posłuchać.
- Amelia wymyśliła to po raz pierwszy. - Chłopak wzrusza ramionami, a ja unoszę brwi do góry. Przynajmniej mam pewność, że nikt z niższych poziomów nie był ich zabawką. Albo chociaż nie w takiej sytuacji. - Jak widać niektórym spodobał się ten pomysł.
- Nie ma to jak wzór czystości. - Opieram się o mur, by przemyśleć następne pytanie jakie mam zamiar zadać. Jack opiera się tuż obok i spogląda mi prosto w oczy.
- Sam spróbuj pobiegać w koturnach - odgryzam się, po czym przenoszę wzrok z chłopaka na podłogę. Pod moimi stopami roi się od płatków białych róż. - Co to ma być?
- Zdaje się, że dziś tematem przewodnim jest niebo - odpowiada mój towarzysz. Po chwili spogląda na moją zdezorientowaną twarz i się uśmiecha. - Niebo i piekło to dwa ulubione tematy Amelii. Używa ich tylko w wyjątkowych okolicznościach. Gdy tematem jej ceremonii jest piekło na drodze spotyka się czerwone płatki róż, a gdy temat jest zupełnie inny - żółte.
- Od razu widać, że kiedyś byliście parą. - Jack krzywi się na dźwięk moich słów.
Idziemy wąskim korytarzem, który co chwila zakręca. Przypomina mi to labirynt. Tunel jest tak mały, że ktoś z klaustrofobią już dawno dostałby zawału. Kluczymy tak przez chwilę, aż mam wrażenie, że cała kaplica zrobiona jest z tych poskręcanych korytarzy.
W zasadzie nigdy wcześniej nie byłam wewnątrz niej, mimo że często koło niej przechodziłam. Głównie wynajmowała ją właśnie Amelia i jej rodzina. Jeśli moja matka albo ciotka odprawiała jakieś obrzędy, zazwyczaj robiła to w zachodniej albo północnej kaplicy.
Nagle dochodzimy do przezroczystej zasłony, zawieszonej u framugi wielkich wrót. Jack podnosi ją do góry, a ja przeciskam się, by przejść do głównego pomieszczenia. Wystrój aż zapiera dech w piersiach. Nie wiem czy to jakaś iluzja, ale kaplica zdaje mi się być dużo wyższa niż wydaje się z zewnątrz. Udekorowana jest w odcieniach niebieskiego, złota i bieli. Parkiet na środku jest w kształcie koła, a wokół niego ustawione są małe świece. Z kolei wokół nich krąg tworzą wszyscy z poziomu bogaczy. Do góry znajduje się gruba, złota belka, na której chyba opiera się cała konstrukcja. Przywiązana jest do niej niebieska szarfa, której koniec jest dokładnie na środku parkietu. Na belce stoi ubrana w białą, piórkową suknię dziewczyna o blond włosach. Ma na sobie maskę, ale jestem święcie przekonana, że jest to Amelia.
- Witajcie w niebie! - ogłasza jej melodyjny głos. - Gość honorowy właśnie przybył. Razem z towarzyszem jak widać.
Rozglądam się po twarzach ludzi. Wszyscy gapią się na nas z zaciekawieniem w oczach i szyderczym uśmiechem na twarzy. Czy ci ludzie wszędzie muszą węszyć plotki?
- Raczej przewodnikiem. - Uśmiecham się. Nie musiałam się zastanawiać kogo z nas nazwała "gościem honorowym", w końcu tu chodzi o moją siostrę.
Amelia skina głową, po czym obraca się i idzie po belce zgrabnie niczym kot. Otwieram szerzej oczy, czy ona naprawdę nie boi się tej wysokości? Dziewczyna macha ręką i ktoś wyłącza główne światło oraz puszcza muzykę. Melodia jest z pozoru spokojna, ale po chwili zaczyna wybijać mocniejszy rytm.
Szkolna gwiazda zeskakuje z belki, a moje serce dosłownie staje na moment. Dopiero, gdy dziewczyna chwyta się mocno szarfy, znów zaczyna bić. Światło reflektora jest skierowane na nią. Jak się okazuje szal jest podzielony na dwoje, więc Amelia najpierw owija jedną rękę, a potem drugą i rozdziela szarfę, trzymając się tylko na górnych kończynach. Nagle zaczyna machać lewą nogą wokół jednej z części materiału, okręcając ją sobie, a potem drugą. Następnie mocno łączy ze sobą nogi i uwalnia swoje ręce, po czym zaczyna się przechylać do przodu. Moje serce mocno łomocze, gdy Amelia łapie szarfę tuż pod swoimi nogami i ponownie ją rozłącza, a w tym samym czasie przechyla nogi do góry, zawieszając je jakimś dziwnym sposobem u góry materiału, zgięte w kolanach.
- Co to ma być? - Mój ton jest chyba zbyt emocjonalny, bo rozbawia Jacka.
- Próbuje ci zaimponować - odpowiada chłopak.
Ledwo odrywam wzrok od dziewczyny zawieszonej w powietrzu i spoglądam na jego twarz.
- Mi? - pytam ze zdziwieniem. Próbuje skupić się na nim, by nie patrzeć na prawie pewną śmierć Amelii, ale coś ciągnie mój wzrok w tamtą stronę.
- To chyba jej jedyna szansa. Nigdy nie chciałaś przychodzić na jej ceremonię.
- Ale nie musi się przez to zabijać!
Wstrzymuję oddech, gdy dziewczyna owinąwszy sobie jedną nogę obiema częściami szarfy, przechyla się do tyłu, opierając plecy na jakimś dziwnie utworzonym kółku z tego materiału.
- Ona już to robiła. Ćwiczyła chyba od zawsze, czasem jej pomagałem. - Uśmiecha się Jack. - Więc nie musisz piszczeć z przerażenia.
Dopiero teraz orientuję się, że z moich ust dobiega cichy pisk. Szybko zaciskam wargi. Blondynka w tym czasie znów łączy ze sobą nogi i zaczyna wspinać się coraz wyżej.
- Łączenie ze sobą nóg też pewnie przed tobą ćwiczyła - odgryzam się za wzmiankę o moim pisku. Chłopak otwiera szeroko oczy, a jego koledzy, stojący niedaleko nas parskają śmiechem.
- Na pewno częściej niż ich rozłączanie! - woła jeden z nich, a ja przewracam oczami.
- Z pewnością bliżej jej jest do świętości niż twojej dziewczynie - mówi do niego Jack, a chłopak robi się czerwony.
Amelia owinąwszy z powrotem obie stopy, robi w powietrzu szpagat, nie używając w tym celu nawet rąk. Moim zdaniem piórkowa sukienka nie jest zbyt dobrym strojem na takie wyczyny, ponieważ nasza droga świętoszka świeci swoimi białymi majtkami.
- Z pewnością - powtarzam słowa Jacka. - Zwłaszcza, że ujawnia przed wszystkimi kolor swojej bielizny.
Chłopcy obok mnie zanoszą się w śmiech, aż mam wrażenie, że zaraz eksplodują im od tego brzuchy. Za to mój "przewodnik" ma w oczach iskry, mówiące o tym, że z chęcią w tej chwili by mnie zabił. Uśmiecham się do niego niewinnie i przenoszę z powrotem wzrok na Amelię. Dziewczyna ponownie owija się w szarfę. Nagle spogląda w dół, po czym kładzie się w tym, co zrobiła. Wygląda to trochę jak kołyska. W pewnym momencie puszcza się, a ja wstrzymuję oddech. Moje serce łomocze jak szalone, a ciało wyrywa się do przodu, by ją złapać. Umysł każe mi jednak stać. Dziewczyna spadając, odwija się z szarfy. Dopiero tuż nad podłogą jej ciało się zatrzymuje, zwieszając na samym końcu niebieskiego szala.
- Mój Boże - mówię sama do siebie. Nie mam bladego pojęcia jak ona to zrobiła.
Gwiazda przedstawienia stawia nogi na podłodze, obraca się dookoła i zdejmuje maskę. Dziewczyna ma mocniejszy makijaż niż zazwyczaj, jakby chciała wyrazić swoją władczość. Po jej obu stronach pojawiają się jej pieski, ubrane za anioły. Ależ to oryginalne. Po chwili ruszają do przodu, skupiając swój wzrok na mnie.
- Niech będzie pochwalony nasz Pan - odzywa się przyszła kapłanka, a wszyscy jej wtórują. Jej głos jest znowu pełen powagi i wyrazu. - Oto mała próbka raju, który jest nam pisany. Może każdy wyobraża go sobie inaczej, pewne jest jednak jedno: my wszyscy, jako ci wybrani tam trafimy.
Amelia posyła wszystkim śliczny uśmiech, a ja przewracam oczami. Ciekawe skąd w niej ta pewność? A może akurat trafimy do czyśćca albo i piekła? Nigdy nic nie wiadomo.
- Jaka jest twoja wizja nieba? - Jack szturcha mnie w ramię.
- Nie wiem. Niebo, w górze, chmury, brama. Nie wiem w sumie. A twoja? - próbuje coś wybełkotać, ale ledwie mi to wychodzi. Ocieram pot z czoła, w tym niebie jest gorąco jak w piekle.
- Rajska wyspa, gdzie ciągnie się malownicze niebo i można wypocząć od wszelkich trosk.
- Wyspa? - Przyglądam się mu z ciekawością. - O tym bym nie pomyślała.
Jack się uśmiecha, a ja zakładam sobie kosmyk włosów za ucho.
- Są jednak wśród naszego poziomu osoby, które zboczyły z właściwej drogi. By się wykupić najlepsza jest ścieżka cierpienia. My jako wierni zawsze jesteśmy gotowi do pomocy takiej osobie - oznajmia Amelia. Chodzi wokół kręgu i patrzy każdemu w oczy. Nagle bierze od kogoś pięknie przyozdobioną świecę i ją zapala. Wszyscy zaczynają się schylać po małe świeczki przed nimi, które jeszcze przed chwilą tworzyły krąg, a następnie idą odpalić od dziewczyny ogień. Robię to samo co reszta. Gdyby nie uczucie, że Jade stanie się coś złego mogłabym stwierdzić, że ta ceremonia jest całkiem ładna.
Odpalając świecę od Amelii, widzę na jej twarzy jakąś dziwną powagę, której nigdy wcześniej nie zauważyłam. Gdy tylko odchodzę, dziewczyna zaczyna coś śpiewać. Trzeba przyznać, że ma ładny głos. Wszyscy bogacze ustawiają się ponownie w krąg, a nasza prowadząca klęka na ziemi i spogląda w dół. Rozglądam się na boki, by zobaczyć co robią inni, ale nikt się nie porusza. Po tej chwili ciszy blondynka podnosi się, znów posyłając nam uśmiech.
- Czas by zbłąkana dusza odnalazła swą drogę.
Tłum z mojej prawej strony się rozstępuje i ktoś wpycha na środek Jade, owiniętą w prześcieradło. Po chwili wszyscy zaczynają zdmuchiwać swoje świeczki. Moja siostra rozgląda się dookoła z przerażoną miną i trzyma mocno rąbek materiału, który ją przykrywa. Ludzie zaczynają pochodzić bliżej, pchać ją na różne strony, chwytać, odpychać i szarpać za prześcieradło. Ktoś odsłania jej nagie ramię i w tym momencie zdaję sobie sprawę, że jedyne co ma na sobie to ten materiał. Otwieram szerzej oczy. Ogarnia mnie coś pomiędzy złością, a obrzydzeniem. Zastanawia mnie także jak oni to zrobili? Może nafaszerowali czymś młodą? Jade zasługuje na jakąś formę kary, ale to jak się nią bawią wcale nie jest zabawne. Ciekawe czy postępują tak też z niższymi poziomami?
- Starczy! - wrzeszczę, a wszyscy momentalnie spoglądają na mnie. - To jest idiotyczne.
- Skoro lubi bawić się swoim ciałem - odpowiada mi Amelia. Zaciskam ręce w pięści, ale próbuje się opanować.
- Też mi niebo. - Przewracam oczami, myśląc o słowach powitania dziewczyny. - Nie będziesz tak gnębić mojej siostry. To miała być po prostu nauczka.
Krzyżuje ręce na piersi, a szkolna gwiazda spogląda na mnie wilkiem. Po chwili wyraz jej twarzy zmienia się na spokojny, co wprowadza mnie w lekkie zdezorientowanie.
- Dobra. Adam, twoja kolej - mówi dziewczyna. Spośród tłumu wychodzi brat Jacka, przynajmniej już wiem jak ma na imię. Źrenice Jade się rozszerzają, próbuje wycofać się do tyłu, ale jakiś dwóch chłopaków łapie ją za ramiona. Przyglądam się temu z dystansem, ale jednocześnie z zaciekawieniem. Nie mam pojęcia, co oni chcą zrobić.
Adam posyła Jade uśmiech, a ta zaczyna go wyzywać od najgorszych. Dwóch bogaczy, którzy przytrzymują moją siostrę wychodzą na środek, a chłopakowi ktoś podaje pasek. W zasadzie to też powinnam przerwać, ale strażnicy na placu również traktują nas tym narzędziem po tyłku. Choć w sumie to musi być bardziej upokarzające, jeśli twój były wymierza ci cios.
Nie chce mi się dłużej patrzeć na te błazenadę, która ma się nijak do prawdziwej wiary, tak moim zdaniem. Ale co ja mogę wiedzieć? Obracam się na pięcie i wychodzę z pomieszczenia. Przy którymś z zakrętów ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Obracam głowę i widzę twarz Jacka.
- Nie zostajesz do końca, by przypilnować Amelię? - pyta. Wyrywam się z pod jego dłoni.
- Już nic nie zrobi. Macie naprawdę idiotyczne zabawy - oznajmiam i idę przed siebie. Nie chce mi się na niego patrzeć.
- Faktycznie nie jest to zbytnio godne naszego poziomu - odpowiada chłopak, ku mojemu zdziwieniu.
- To po co się w nie bawicie? - Wychodzę na dwór i przechodzę jak najszybciej przez bramę. Mam ochotę przed nim uciec, ale z drugiej strony chce go posłuchać.
- Amelia wymyśliła to po raz pierwszy. - Chłopak wzrusza ramionami, a ja unoszę brwi do góry. Przynajmniej mam pewność, że nikt z niższych poziomów nie był ich zabawką. Albo chociaż nie w takiej sytuacji. - Jak widać niektórym spodobał się ten pomysł.
- Nie ma to jak wzór czystości. - Opieram się o mur, by przemyśleć następne pytanie jakie mam zamiar zadać. Jack opiera się tuż obok i spogląda mi prosto w oczy.
***
Wiem, wiem. Zawiodłam was z tą ceremonią. :( Wyszła okropnie. W ramach zadośćuczynienia, tak jak kiedyś obiecałam Torii, coś dla was narysowałam.
W zasadzie nie wiem, skąd mi się to wzięło. Bazgrałam coś na religii, a w domu narysowałam to, tylko że tak ładniej. Na nagrobkach są nicki trzech najwierniejszych czytelników Absyncji. (Nie licząc Eurydyki/Layki, która zapewne by mnie zabiła za "uśmiercenie" jej. A skoro już przy tobie jestem, to życzę Wszystkiego Najlepszego na urodziny! :D Ty możesz się uważać za anorektyczkę bez skóry z kosą (wszak anorektyczka to sama skóra i kości) ewentualnie za tą panią na drzewie z sierpem.) Oczywiście, jeśli to was w jakiś sposób obraża to wystarczy napisać, a zmienię napis na nagrobku. Po prostu chciałam was jakoś uhonorować, choć nie wiem czy duch to najlepszy sposób. ;)
A to jest rajska wyspa według Jacka. Te dziury w rogach to przez to, że powiesiłam ją na gazetce. ^^ Trzeba było coś młodszemu braciszkowi narysować, by miał piątkę z plastyki, skoro tak pięknie prosił. No, a przy okazji zarazem zilustrowane zostały wyobrażenia Jacka. Może nie jest idealna, bo nie cierpię rysować kredkami, ale chyba faktycznie na kolorowo mi lepiej wychodzi.
No i to by było na tyle rysunków. Też macie taki nawał nauki? Aż żyć się odechciewa. No, ale w końcu weekend i mikołajki. Więc życzę wam wesołych mikołajek. :D
Uch, już komentuję :D
OdpowiedzUsuńCo do obrazków, to pięknie rysujesz. Dziękuję za umieszczenie mnie na nagrobku <3 (jakkolwiek to dziwnie brzmi)
Ta rajska wyspa jest cudna *____* Wow.
Niestety, jest strasznie dużo nauki. Boże, jak ja nienawidzę chemii. i biologii, geografii, angielskiego, historii. A Ty jesteś ode mnie starsza, co sprawia, że Ci współczuję :/
Ale, przechodzę do rozdziału.
Czo ten Jack? (Jak było napisane Jacka, to nie czytałam Dżeka, czy jak to się mówi, tylko Jacka. tak, wiem, nie mogłaś żyć bez tej informacji.)
Nie mogę go rozgryźć.
Ta scena z Amelią, jak się zwieszała, wyszła Ci genialnie. Oczyma (Oczami?) wyobraźni ją widziałam. *__*
Życzę weny i czekam na nn ;*
N10
Ja współczuje wszystkim, masakra z tą nauką...
UsuńHaha, pamiętam, że też tak kiedyś zrobiłam, jeśli chodzi o imię Jack. :D Może następny rozdział powie ci o nim coś więcej?
A jeśli chodzi o zdanie "Dziękuję za umieszczenie mnie na nagrobku <3" to faktycznie dziwnie brzmi. :D
Haha, nagrobki genialne! ;*
OdpowiedzUsuńI ta wyspa piękna.
Nie ma to, jak zacząć od notki odautorskiej, a nie od rozdziału. Noaleten.
Rozdział super! Gdyby tak wyglądały msze to pewnie chętniej chodziłabym do kościoła. ;) Ale faktycznie przesadzili z tą karą...
Nie mam siły ba zbyt konsurtywny komentarz, bo komputer mi padł i nie lubię pisać na komórce. Do tego, jak pomyślę o ilości sprawdzianów to mam ochotę naprawdę wylądować pod ziemią. ;) Już mam testy zapowiedziane na 2014!.-,-
Zgadzam się z Numer 10 - tą scena z "powieszoną" Amelią była fantastycznie opisana. *w*
Jak tam mikołajki? ;)
Weny!
Mikołajki? Hm... czekoladowo. :D A jak twoje?
UsuńJeśli chodzi o msze, to też z chęcią bym na takie chodziła. ;) Ponoć w murzyńskich kościołach na mszach śpiewają, tańczą itp. Zawsze coś weselszego. :P
Współczuje sprawdzianów, ta nauka to jak współczesna wersja tortur. W każdym razie bycie duchem pewnie byłoby spokojniejsze. Nie zmienia to jednak faktu, że gdybyś wylądowała pod ziemią nie miałby kto dokończyć opowieści Scarlett, a tego nikt by nie chciał. Tak więc wytrzymaj dla nas, czytelników.XD
No nie wiem czy dam radę...;)
UsuńU mnie słodko (rzygam Merci, chcesz może jedno?xD) i książkowo (już mogę polecić "Magiczna Gondola" jeśli nie czytałaś).
Najlepszego!
Pewnie, że chce. :D
UsuńA książki nie czytałam, ale zapewne, gdy wpadnie w moje ręce przeczytam. :P
Nie obraziłabym się za uśmiercenie, ale rola kostuchy bardziej mi odpowiada. Zawód w sam raz dla mnie. :P
OdpowiedzUsuńAmelia to straszna BEEP. Mam ochotę utopić ją w wodzie święconej, powiesić na różańcu albo oblać woskiem z gromnicy. Rany, ile ja bym za to dała...
Ahh, i dziękuję za życzenia. :D
Jak twoja siostra bliźniaczka. :D No może ciutek brzydsza i szczuplejsza. XD
UsuńCo do Amelii - Hahahaha, jestem pewna, że gdybyś mogła, zrobiłabyś to. :P
No chyba kurwa nie. - To była moja reakcja kiedy bohaterka po prostu wyszła. Ja bym chyba wyrwała to coś temu Adamowi i strzeliła tą Amelię po łbie, potem Adama, a potem znów Amelię a następnie wyprowadziła Jade. Cholera, a wszyscy się dziwią, że jestem zapaloną ateisto-satanistką jak niestety, ale tacy maniacy przyprawiają mnie o rządzę mordu. Serio, gdybym zobaczyła tą całą Amelię w trakcie tego zamieszania to by na mnie wyrok śmierci wydali za ilość trupów na imprezie.
OdpowiedzUsuńO kurcze, zaczynam się ciebie bać, ale w sumie nie mam czego, bo nie jestem Amelią. :D
UsuńMolly w sumie do końca nie przejmuje się już Jade i przywykła do tych maniaków.
Co do religii na szczęście nie spotkałam się jeszcze z aktami Ameliowatymi (tak wiem, nie ma takiego słowaXD)
Hahahahaha świetne. Amiela jest cyrkówką? Nie wiem, ale takie sztuczki to widziałam w cyrku. Zwykle jakaś skąpo ubrana pani albo pan na wielkich błękitnych szarfach.
OdpowiedzUsuńA te cięte riposty o zamykani nóg? boskość ^^
Rozdział krótki, ale tyle emocji...
Szczerze to myślałam, że tą Jade zgwałcą.,, Jest naga, a ci ją tylko paskiem. Jestem jakaś nienormalnie zboczona. =) Dziękuję za nagrobek z moim imieniem ^^ to takie wzruszające XD jesteś pierwszą osobą, która mnie uznała za "najwierniejszego czytelnika" chyba się popłaczę ^^rysunki świetne.
A szkoła na szczęście się skończyła i nawet nie chce o niej wspominać do 7 stycznia.
Mam nadzieję, że z okazji wolnych rozdziały będą pojawiały się częściej?
Litka
Też mam taką nadzieję. :D
UsuńA ten rozdział zaczęłam pisać po tym jak mnie koleżanka do cyrku wyciągnęła, bo dostała bilety i nie miała co z nimi zrobić. :P No i gdy widziałam te dziewczynę pod sufitem, wyobraziłam sobie Amelię. XD
Myślałam czy by nie zrobić czegoś gorszego, ale cóż, w końcu ludzie wierni muszą mieć jakieś zasady moralne.
Ja niestety 2 i 3 stycznia idę do szkoły. Po co? Nie wiem. No i oczywiście sprawdzian z biologi przełożyli mi na 2 stycznia... Ale ci, koniec tematu szkoły, jest wolne. :D
Wesołych Świąt. ;)
Anyssa, którą wszyscy uporczywie zaczynają nazywać Ileą jest elfką, córką królowej, która od pewnego czasu zachowuje się bardzo dziwnie. Wpada nawet na pomysł, aby posłać na śmierć własną córkę, na dodatek bezpodstawnie. Cudem Anyssie udaje się uciec z miejsca, gdzie planowana była jej śmierć, będzie to jednak miało poważne konsekwencje... Kim jest jej matka? Co robi na arenie tajemniczy młodzieniec? Co ukrywa cały lud, do którego trafiła?
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi znajdziecie tu:
http://cora-wiatru-i-ognia.blogspot.com
Serdecznie zapraszam!